Trzymałeś się za brzuch, z którego ciekła krew. Oczy przysłoniła mgła, aż w końcu zemdlałeś. Zacząłeś otwierać oczy. Czułeś, że ktoś cię niesie. Złapałeś się brzucha i spojrzałeś na dłoń. Po krwi nie został nawet ślad. Niosący cię wyczuł iż się obudził i położył cię na ziemi. Szybko się zebrałeś i podniosłeś się do pozycji siedzącej. Twój wybawca uklęknął przed tobą. Mogłeś zauważyć iż jest on mężczyzną wyglądającym dosyć poważnie. - Kaltxi, ngenga. - powiedział do ciebie stanowczym głosem. - Jak się czujesz? - Nìltsan. Irayo. - odpowiedziałeś i cicho podziękowałeś. - Co robisz w lesie sam? - Nie wiem. - odpowiedziałeś szczerze. - Czy nie martwi cię samotne życie? Nasz klan zawsze jest gotowy przyjąć nowych Ludzi. - Srane. - odparłeś z zapałem. - Odpowiedz tylko na moje pytania.
Kim jesteś? Cóż cię zaatakowało? Kim jest dla ciebie Eywa? Umiesz walczyć? W czym jesteś dobry?
|